poniedziałek, 9 listopada 2015

Bierzemy ślub - jak wybrać kościół?

Szykując się do ślubu kościelnego, dość szybko musimy się zdecydować, w którym kościele odbędzie się nasza uroczystość. Jakie opcje mamy do wyboru?

1. Ślub w swojej parafii lub parafii narzeczonego: opcja najprostsza, wystarczy zarezerwować wybrany dzień i godzinę, następnie odbyć kurs przedmałżeński i udać się na trzy spotkania w poradni, a trzy miesiące przed ślubem, po wizycie w USC, wraz ze świadectwem chrztu, udać się na spisanie protokołu.




2. Ślub w innym kościele parafialnym: tu sprawa nieco się komplikuje. Najpierw warto iść do parafii, w której chcemy wziąć ślub, porozmawiać z księdzem oraz wstępnie zarezerwować termin. Następnie trzeba udać się do parafii narzeczonej lub narzeczonego, by otrzymać licencję lub zezwolenie na ślub w innym kościele. Licencja wydawana jest, gdy ślub ma odbyć się poza parafiami narzeczonych, jednak protokół przedślubny spisywany jest w kościele parafialnym narzeczonej lub narzeczonego. Otrzymanie zezwolenia wiąże się natomiast z tym, że protokół będzie spisywany w wybranym przez nas kościele i to wybrana przez nas parafia będzie odpowiedzialna za załatwienie wszystkich formalności w USC, a nie parafie narzeczonych. Gdy otrzymamy zezwolenie lub licencję, wracamy do wybranego kościoła potwierdzić termin ślubu.

3. Ślub w kościele nieparafialnym: opcja dla zdeterminowanych. W tej sytuacji sprawa wygląda podobnie, jak w punkcie 2. Jednak dodatkowo trzeba wybrać się do kancelarii parafialnej, której podlega wybrany przez nas kościół, by otrzymać delegację na ślub w tym kościele. Warto pamiętać, że procedury te mogą różnić się w różnych kościołach, dlatego najlepiej na samym początku porozmawiać z księdzem w kościele, w którym chcemy wziąć ślub, by dowiedzieć od czego najlepiej zacząć.

Wybierając kościół warto wziąć pod uwagę następujące kwestie:
-czy ten kościół jest nam bliski, czy to do niego zazwyczaj uczęszczamy lub darzymy go wyjątkowym sentymentem np. nasi rodzice wzięli w nim ślub,
-czy jest to kościół, który wyjątkowo nam się podoba,
-czy spotkamy w nim przyjaźnie nastawionego księdza,
-czy znajduje się on niedaleko sali weselnej, jak wygląda dojazd, czy w pobliżu kościoła znajduje się parking,
-czy odpowiada nam to, że w tym samym dniu inne pary będą brały ślub w tym kościele,
-czy w wybranym przez nas dniu w okolicy nie odbywają się inne, „głośne” imprezy,
-czy wielkość kościoła odpowiada ilości zapraszanych gości.

Gdy wiemy już, w którym kościele chcemy wziąć ślub, warto pamiętać, by podczas rozmowy z księdzem poruszyć kilka dość ważnych kwestii:
-czy tego dnia będą odbywać się inne śluby, w jakich godzinach,
-czy narzeczeni mogą wybrać księdza, który będzie odprawiał mszę,
-czy narzeczeni mogą mieć wpływ na oprawę muzyczną mszy,
-czy jest możliwość przyjęcia komunii pod dwiema postaciami,
-czy jest możliwość pominięcia zbierania ofiary podczas mszy,
-ile wynosi opłata za ślub (czy w tej cenie jest wliczone sprzątanie kościoła, organista, kwiaty),
-czy narzeczeni mogą wybrać czytania, ewangelię, czy mogą napisać samodzielnie modlitwę wiernych, wybrać tekst prefacji, kolekty…,
-czy osoby bliskie narzeczonym będą mogły czytać czytania, zaśpiewać psalm, przeczytać modlitwę wiernych, służyć podczas mszy,
-jak wygląda sprawa dekoracji kościoła,
-czy jest możliwość zorganizowania atrakcji po mszy (np. sypanie płatkami róż, bańki mydlane, mały poczęstunek dla gości..),
-czy w tym kościele odbywają się przygotowania przedmałżeńskie.

A jak było u nas:

Jeszcze przed zaręczynami wiedziałam, w którym kościele chciałabym wziąć ślub. Był to kościół, który darzyliśmy dużym sentymentem i do którego od kilku lat regularnie chodziliśmy na msze. Był tylko jeden problem, od wielu lat nie udzielono w nim sakramentu małżeństwa.. Nie przyjmowałam jednak do wiadomości, że ślub może odbyć się w innym miejscu i czekałam cierpliwie. Dlatego, mimo że przygotowania rozpoczęliśmy 2 lata wcześniej, kościół zarezerwowaliśmy dopiero 10 miesięcy przed ślubem. Co więcej, był to kościół nieparafialny w związku z czym mieliśmy trochę załatwiania. Najpierw otrzymaliśmy zgodę w kościele, w którym chcieliśmy wziąć ślub i wstępnie zarezerwowaliśmy datę i godzinę ślubu. Następnie, poszliśmy poprosić o zgodę na wydanie licencji do mojego proboszcza, który niechętnie się zgodził. Gdy odebraliśmy świadectwa chrztu, odbyliśmy kurs i spotkania w poradni oraz załatwiliśmy niezbędne dokumenty w USC, poszliśmy znów do mojego proboszcza, by spisać protokół przedślubny. Wtedy PM musiał udać się do swojej parafii,  by poprosić o wygłoszenie zapowiedzi. Z podpisanym zaświadczeniem o zapowiedziach wróciliśmy do mojego proboszcza po licencję. Z licencją i dokumentami z USC udaliśmy się do kancelarii parafialnej, do której przynależał wybrany przez nas kościół. Tam przynieśliśmy karteczki ze spowiedzi przedślubnej oraz otrzymaliśmy delegację na ślub, a razem ze świadkami i księdzem odprawiającym mszę podpisaliśmy dokumenty. Nie było prosto, nie było lekko, ale było warto!
Kościół, który wybraliśmy spełniał wszystkie ważne dla nas kryteria: darzyliśmy go wyjątkowym sentymentem, regularnie chodziliśmy do niego na msze, panowała w nim wyjątkowa atmosfera, spotkaliśmy tam świetnych księży, co więcej, kościół należał do małych, przytulnych, znajdował się w centrum miasta, był odgrodzony dużym murem od głównej drogi, a przejazd na salę zajmował 10 minut. Bardzo ważne było również to, że tego dnia nie odbywały się tam inne śluby, więc nikt nie deptał sobie po piętach, nie trzeba było z nikim iść na kompromis ustalając dekorację. Mogliśmy wybrać księdza, który odprawi mszę, mieliśmy dowolność, co do oprawy muzycznej, czy dekoracji.
Nie wzięliśmy pod uwagę tylko jednego z wymienionych punktów: „czy w wybranym przez nas dniu w okolicy nie odbywają się inne, „głośne” imprezy”, w związku z tym, gdy najważniejsze sprawy były zarezerwowane, moja mama przypomniała nam, że w dniu ślubu  w naszym mieście obok wybranego przez nas kościoła odbywa się coroczne święto plonów- dożynki. W związku z tym, w dniu ślubu dojazd do kościoła był mocno utrudniony, a znalezienie miejsca parkingowego niewykonalne. Dziś jednak myślę o tym małym zamieszaniu z uśmiechem na twarzy i wiem, że takie „atrakcje” wspomniana się najlepiej! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz