I wreszcie nadchodzi ten dzień. Tak
długo wyczekiwany, wymarzony.. Poprzedzony miesiącami, a czasem i latami
przygotowań. Budzimy się rano i…..czujemy ból głowy od niewyspania i ścisk w
brzuchu z nerwów, bo… czy ze wszystkim zdążymy? W biegu do fryzjera zapominamy
o śniadaniu. W trakcie wykonywania makijażu odbieramy dziesiątki telefonów. A
po powrocie do domu, zamiast chwili spokoju, musimy zadbać o połowę gości
weselnych, która się tam niezapowiedzianie znalazła. Potem w biegu
błogosławieństwo.. już mamy wychodzić, ale jeszcze trzeba poczekać na ciocię,
która się gdzieś zagubiała, a przecież chciała włożyć nam pieniądze do butów na
szczęście. W końcu wpadamy w pośpiechu do kościoła. Jeszcze welon zahacza o
drzwi wejściowe. Uff, zdążyliśmy. Czy tak mają wyglądać przygotowania do
jednego z najważniejszych momentów w naszym życiu?
Co zrobić, by godziny poprzedzające ślub, były jak najprzyjemniejsze?
-odpowiednio wcześnie przygotować plan
na ten dzień (godzinowy, a czasem nawet minutowy), uwzględnić w nim możliwe opóźnienia,
zweryfikować go dzień wcześniej,
-pozostawić na ten dzień NIEZBĘDNE
minimum spraw do załatwienia,
-podzielić zadania i obowiązki między
bliskich, nie bać się prosić o pomoc,
-ograniczyć liczbę osób wokół siebie do
minimum,
-wyspać się, wstać o tej godzinie, o
której zazwyczaj się wstaje,
-przestrzegać swoich porannych rytuałów,
-pamiętać o jedzeniu i piciu,
-przed ślubem mieć czas dla siebie we
dwoje,
-być wcześniej na miejscu ceremonii,
-dopisz własne.
A jak było u nas:
Na czym mi zależało:
-by pamiętać o jedzeniu i piciu – kiedy
jestem głodna robię się zdenerwowana ;-),
-by spędzić przygotowania w gronie
najbliższych, nie chciałam by w domu kręciła się cala rodzina, zależało mi na
spokoju,
-by towarzyszyła mi tego dnia muzyka,
uśmiech i słonce,
-by być minimum poł godziny przed czasem
w kościele.
PANNA MŁODA
Wstałam o 7.00. Podrzuciłam mamie
specjalny list w butelce z podziękowaniami. Zjadłam z siostrą śniadanie, jogurt
z owocami. Potem był czas na małe spa: kąpiel, balsamy… O 9.00 byłam już u fryzjera, gdzie przyjechał
fotograf i kamerzysta. O 11 byłam uczesana. Od fryzjera tata zawiózł mnie do kosmetyczki
na 11.20. O 12 byłam pomalowana. Od kosmetyczki pojechałam razem z kamerzystą
na salę. Tam spotkałam się z PM, mimo że plan zakładał, że przed ślubem się nie
widzimy. Ale my po prostu na siebie wpadliśmy. I była to najlepsza wpadka. Przećwiczyliśmy
na sali pierwszy taniec i razem dopilnowaliśmy ostatnich spraw. Z sali wróciłam
do domu z mamą. Tam około 13 zrobiliśmy sobie przerwę na kawę i ciacho. Siedzieliśmy
na balkonie, świeciło mocno słońce, piłam pyszną latte i jadłam drożdżówkę z
kruszonką, nie wierząc, że dwie godziny mam wyjść za mąż. Byłam naprawdę
zrelaksowana i pozytywnie podekscytowana. Tylko bolały mnie trochę nogi po
szaleństwach poprzedniego dnia… Pól godziny odpoczęliśmy. Potem poszliśmy się
szykować. Najpierw ubrałyśmy mamę i świadkową, na końcu mnie. Na ten czas zamknęłyśmy
się w sypialni przed wszystkimi panami. Dopiero gdy byłam prawie naszykowana wpuściłyśmy
fotografa i kamerzystę. Około 14 byłam gotowa. Zaraz potem przyjechał Pan
Młody. Wycałował mnie, wręczył bukiet i pojechaliśmy do kościoła. Przed kościołem
byliśmy o 14.30, pół godziny przed ślubem.
PAN MŁODY
Pan Młody wstał o 8 rano, wykąpał się,
naszykował i poszedł na hotelowe śniadanie. O 9 był już w hotelu DJ i
kamerzysta. Przyjechała również pani z balonami z helem. O 10 rano stawił się
świadek. Razem z PM zadbali o ostatnie poprawki samochodu, pilnowali prac na sali i ustawili fotobudkę. O 11.00 PM poszedł do fryzjera. Po godzinie wrócił
na salę, gdzie się przypadkowo spotkaliśmy. Zatańczyliśmy, dopilnowaliśmy
ostatnich spraw, PM zjadł drugie śniadanie. Przed 13 PM poszedł się szykować do
pokoju. Godzinę później był gotowy i pojechał ze świadkiem i jego dziewczyną po
mnie do domu. Po 14 pojechaliśmy do kościoła.
KTO NAM POMAGAŁ?
Mama: przygotowała śniadanie, gdy byłam u
fryzjera myła jeszcze podłogi, dbała o porządek, odebrała mój wianek i bukiet:
bukiet przekazała PM, a wianek przywiozła mi do fryzjera, przygotowała suknię i
wszystkie dodatki, rozdawała ostatnie paczki z ciastem, pomogła mi w ubraniu
się.
Świadkowa: zapakowała naszą wspólną
torebkę, od rana dbała o mój dobry nastrój, pomogła mi w ubieraniu się.
Świadek: zapewnił Panu Młodemu drugie
śniadanie, przygotował samochód do ślubu razem z PM, pomagał w przygotowaniach porannych na sali,
pomógł PM się ubrać.
Tata: wyprowadzał psa na spacery i woził
nas z miejsca na miejsce.
Partner świadkowej: był odpowiedzialny
za obrączki, koperty i ciasta dla księdza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz